|
|
|
|
Jacek Andrzejewski |
|
1947
urodzony w Warszawie. |
|
1963 - 68
Szkoła KENARA w Zakopanem
(profesorowie: W. Hasior, A. Rzaza, T. Brzozowski). |
|
1970 - 75
ukończył studia Grafik - Design WW Krefeld - Niemcy.
|
|
1977
Wystawa rysunków w Krefeld, Düsseldorf, Klewe, Köln
i w Paryzu.
W czasie pobytu artysty w Niemczech do momentu,
powrotu do Polski, powstaje niezliczona ilość
projektów typu ogrody, mozaiki, rzeźby.
Najbardziej znaną rzeźbą jest "Ślimak" zrobiony z
kostki brukowej na terenie Ogrodu Rzeźb w
Dusseldorf, według projektu i samego wykonania przez
Andrzejewskiego. |
|
1979
PASAŻ PRZY KONIGS ALEE W DUSSELDORF
Dwu letnia współpraca z najbardziej twórczym
niemieckim architektem HARDTMUT MUMME w Monachium.
Dzięki współpracy powstały trzy ogrody które śmiało
można zaliczyć do najbardziej modernistycznych
ogrodów jakie powstały na Świecie. |
|
1999
"Powrót artysty do Kraju" |
|
2000
SARP Wystawa zdjęć mozaik - Stowarzyszenie
Architektów |
|
2001
Powstaje pierwsza mozaika ogrodowa w Warszawie na
Saskiej Kępie. |
|
do 2005
powstało ich wiele, m.in:
Warszawa: Ogród w Himerze (Nowe Miasto - Warszawa),
w Komorowie |
|
Artysta wykonał
wiele aranżacji wnętrz (np Butik przy ul. Wilczej w
Warszawie) |
|
2002
WYSTAWA OBRAZÓW ART KLUB
ul.Oleandrów
14.01.2002 Warszawa |
|
2004
GALERIA -PRACOWNIA INŻYNIERSKA
ul.Inżynierska 3/15 Warszawa. |
|
|
NARODZINY
KAMIENIKONU |
Otwarcie galerii
-WYSTAWA KAMIENIKONÓW
24.07.2004 Warszawa |
|
2005
WYSTAWA KAMIENIKONÓW W GALERI PORT PRASKI
ul.Zamojskiego 2 w Warszawie |
|
08.08.2005
WYSTAWA ZATYTUŁOWANA "Uczeń Mistrzowi"
poświęcona pamięci niezapomnianego nauczyciela
Władysława Hasiora. |
|
2005/2006
ŚLADAMI KAMIENIKONU w WARSZAWIE |
|
|
MALOWANIE
KAMIENIAMI |
Zaczęło się od
wszechobecnego erotyzmu. Gdzie tam. Od
wszechogarniającej nieustannej kopulacji. Świat
Jacka Andrzejewskiego, tworzony ze zdecydowanych
kresek, pozbawiony był środka ciążenia. Co nie
znaczy, że nie było w nim przyciągania. Te kreski
kopulując ze sobą, ustawiały się w ciąg figur,
będących nieskończonym poszukiwaniem otwarcia
kobiecści przez falliczną męskość. Kosmos się gził w
apoteozie życia. Obsesja seksualna? Nic podobnego. W
przeciwieństwie do tych artystów i nieartystów,
którym wszystko się
z dupą kojarzy, odwrotnie niż obsesyjni opowiadacze
pieprznych dowcipów i płciowi kalamburzyści,
Andrzeiewski nigdy nie sprowadzał świata do
pieprzenia, Tym, którzy widzą je we wszystkim
odpowiada, że jest na odwrót, że wszystko da się
znaleźć w akcie miłosnym. I jest to różnica
zasadnicza. Różnica między bezpłodnym wytryskiem
śmierci
a radością życia i nadziei na życie. |
|
Jak długo jednak
można być lżejszym od powietrza, od Eteru. W pewnym
momencie kreska staje się wynikiem większego nacisku
a płaszczyzny tracą wszechkierunkowość, jakby
Andrzejewski zrezygnował z tych wszystkich nie
istniejących w geometrii wymiarów absolutu, jakby
zdecydował się żyć na ziemi, jakby poczuł potrzebę
liczenia się z czasem
i przestrzenią, poczuł siłę ciążenia. Ta siła -
materialna - nie przygniotła go przecież ani trochę,
ale wyzwoliła potrzebę, chęć walki z materią.
Dodatkowy paradoks polega za na tym, że o ile
nieskończoność wymiarów może zadowolić się
płaszczyzną kartki papieru, skromna trójwymiarowość
już się na niej nie mieści. |
|
Pamiętam grupowy
performace w Düsefdorfskim plenerze ... |
|
Przebiegał dosyć
klasycznie, uczestniczący łączyli wyrywki pantomimy
z takim czy innym "plastykowaniem", niektórzy byli
śmieszni, inni interesujący, ale wszystkim trochę
przeszkadzała zielona przestrzeń wokół. I nagle
pojawił się Andrzejewski na ogromnym buldożerze.
Maszyna ryczała, charczała, nie chciała odpowiadać
na komendy drążków
i kierownicy. Przez publiczność przebiegło drżenie
niepokoju. Widzowie rozluźnili zwarty krąg i jakby
stężeli, już nie ze strachu, ale w oczekiwaniu na
rozkazy demiurga. A on przy pomocy ciężkiego,
przytłaczającego sprzętu, unaocznił im materialność.
I zawładnął ludźmi i terenem, duszami i czasem, się
przestrzeni i przestrzenią bezsilności. |
|
Ciszej mówił w
parku w Düseldorfie, rzeźbą Ślimak. Muszla jest
organicznym domem noszonym na plecach i nieskończoną
spiralą. |
|
Andrzejewski
wymurował ten dom, przygwoździł do ziemi,
zaprzeczając nieskończonej wędrówce, unieruchomił
ślimaka, którym jest każdy z nas, jakby na
pocieszenie, że można znaleźć przystań, że
unieruchamiając nieskończony ruch buduje się
nieskończoną przystań. Bryła jest ciężka, ale gdy
się w nią wpatrywać wpada w niezrozumiałą, promienną
wibrację. |
|
Być tu i tam
jednoczenie. |
|
Obietnica
najlepszego z obu wiatrów. |
|
Kamienne mozaiki
ogrodowe uchodzą za sztukę użytkową. Do tego
stopnia, że ich pierwszym zadaniem jest nie
przeszkadzanie samochodom. Trudno jest odmówić
słuszności temu praktycznemu pojęciu, czy może wręcz
podjazdowi. Wirtuozeria Jacka Andrzejewskiego polega
na tym, że potrafił uporządkować hierarchię
ważności. Ta sztuka w naturalny sposób stała się
przedłużeniem jego rysunków i malarstwa. Mówi o
sobie,
że maluje kamieniami. To oczywiście podwójna
metafora. Jego mozaiki są jeszcze jednym zmienieniem
wymiaru. Najpierw tego najprostszego, ale jest to
prostota złożona - format płótna zastąpiony został
formatem pejzażu, spojrzenie pada z góry. Stwarza to
patrzącemu pozór panowania nad dziełem, które
zresztą również depcze. Uciekający przed wielkością
artysta pozwala czuć się publiczności jak Guliwer w
krainie liliputów.
A przecież, dodając jej w ten sposób odwagi, stawia
ją przed problemami nowego kosmosu, który zawsze był
celem jego poszukiwań. |
|
I w tym kosmosie
doprowadzonym do poziomu, odnajdują się linie
młodzieńczych rysunków Andrzejewskiego. Ciężkie
kamienie nabierają niesamowitej, miłosnej lekkości.
I pozwalają lepiej zrozumieć świat. A w każdym razie
łatwiej zaakceptować. |
|
Ludwik Lewin
(Ludwik Lewin jest od roku 1990
korespondentem BBC w Paryżu) |
|
www.kamienikon.jaaz.pl |
|